Nie tylko intelektualiści korzystają z uroków palidromów. Coraz częściej stają się one prawdziwą uciechą dla zwolenników łączenia humoru z intelektualnym wysiłkiem.
„Czym są palindromy? Co mnie tak w nich zafascynowało? Przede wszystkim jest to wspaniała rozrywka umysłowa polegająca na tworzeniu żartów słownych, na zabawie językowej lub jak kto woli, literackiej. Jej istota tkwi w znajdowaniu wyrazów lub całych zdań, które czytane w odwrotnym kierunku – od końca do początku – zachowują ten sam układ liter, brzmią tak samo. Mogą to być nazwy własne, np. imiona, jak Otto, Ala, Anna, rzeczowniki pospolite – zakaz, radar, potop, czasowniki – łajał, łapał, i jak wspomniałem, całe zdania nie bez racji nazywane lustrzanymi (jak Mamuta tu mam – tytuł najnowszej książki Stanisława Tyma – lub zdanie odkrywające tajemnice zwierzęcej natury: A to kłamał koń, okłamał kota, albo wyjaśniające, po co właściwie zbudowano miasto Sopot: To po stos psot – Sopot ” – pisze prof. dr hab. inż. Tadeusz Morawski, wykładowca na Politechnice Warszawskiej w swoim artykule dotyczącym palindromów.
Skąd ta nazwa?
Nazwa „palindrom” pochodzi z greckiego palindromeo (biec z powrotem). Niezwykle rzadko wymieniane jest określenie „echozdanie”, a także „sotada”, wywodzące się od imienia Sotadesa z Maronei, który zgodnie z powszechnie obowiązującą tradycją uważany jest za wynalazcę palindromów.
Sotades żył w III wieku p.n.e. na dworze faraona Ptolemeusza II (starożytny Egipt). Legenda głosi, że władca kazał go stracić przez to tylko, że tamten wymyślił wers, w którym miał go obrazić.
Kiedyś palindromy znane były tylko w środowisku osób wykształconych. Wśród nich znajdowali się m.in.: duchowieństwo, arystokracja i artyści. Uważa się, że miały one w tamtych czasach funkcję magiczną albo religijną.
Znanym twórcą raków (od których już tylko krok do palindromów) był Jan Kochanowski. Oto fragment jednego z utworów:
„Folgujmy panom, nie sobie, ma rada,
Miłujmy wiernie, nie jest w nich przesada,
godności trzeba, nie za nic tu cnota,
Miłości pragną, nie pragną tu złota. (..)”
(„Raki” Jan Kochanowski)
Erotomana na motorek…
Pierwsze tworzone plindromy nie były zapisywane. Julian Tuwim w książce „Pegaz dęba” wydanej w 1950 roku pisze: „Prócz sławetnej małobokowej kobyły znam tylko jedno zdanie palindromiczne, utrwalone drukiem: „Co w onei? Ow pokoy y okop, woien owoc”. Jego autorem jest (…) słowoigrca ks. Waśniowski. Poniżej utrwalam parę innych. Powstały one „w dzień deszczowy i ponury” jako rezultat zakładu o butelkę koniaku”.
Jeszcze kilka lat temu palindromy drukowane były jedynie w pismach. Dopiero w połowie lat 90. zaczęły pojawiać się pierwsze książki zawierające większą ich liczbę. Wśród znanych autorów należy wymienić: Stanisława Barańczaka „Pegaz zdębiał” i Józefa Godzica „Echozdania, czyli palindromy”.
„Pierwsza z nich jest poświęcona różnym rozrywkom słownym, palindromy zawiera jeden z jej dziewięciu rozdziałów. Barańczak głosi pochwałę dłuższych palindromów (zwanych palindromaderami) i przytacza ich około 30. Nie są to utwory rymowane, ale określenie „poezja nonsensu” dobrze do nich pasuje. Oto przykłady: I zduna zaraz cna jawa budzi w gwałt tła, w gwizd, ubaw – a janczara zanudzi; „Taki cel ataku”, dodał Kazik: Erotomana na motorek – i zakład o dukata: leci kat” – wspomina prof. dr hab. inż. Tadeusz Morawski najwybitniejszy obecnie polski twórca palindromów.
Julian Tuwim był zdania, że dobry żart, tynfami opłacany, poczucie humoru, figiel, psikus i bzik to źrodło dobrej zabawy. Zdaje się, że intelekt łączy w sobie wszystkie te pojęcia w jednym słowie – palindromy.
Anna Sztandera